W codziennej lektorskiej i producenckiej pracy tworzę i czytam mnóstwo reklam. Niemal każda z nich, przynajmniej w mediach o zasięgu lokalnym, jest skonstruowana w ten sam sposób: kto ma? co ma? numer telefonu. Dlatego tak bardzo uszczęśliwiła mnie możliwość nagrania dla restauracji, której nazwa przywodzi na myśl kreskówkowe postaci.
Od zawsze chciałem spróbować swoich sił w dubbingu. Dlatego gdy odbieram telefon zdarza mi się udawać różne głosy. Raz jestem szalonym naukowcem, innym razem głębokim głosem udaję powitanie na poczcie głosowej, a czasami zaciągnę po rosyjsku (choć tym językiem nie władam). Po jednym z takich wesołych telefonów dostałem zlecenie na nagranie dla restauracji w Gdańsku. Jego treść wydaje się zwyczajna i nie różni się od schematu: kto? co? gdzie? dane kontaktowe. Jednak fantastycznie wykorzystany przez scenarzystkę w pierwszym zdaniu frazeologizm „kurczę blade”, wywołał we mnie krzyk: Nie mogę tego nagrać normalnie! Swoje aktorskie zapędy postanowiłem przekuć w, tak mi się zdaje, niebanalną reklamę. Lekko skrzeczący, nieco gdaczący, przeciągający i mocno podkreślający literę „r” – kurrrczak. Oto reklama Krowy i kurczaka.
Lektorzy wiedzą, że bycie kreatywnym w tej pracy jest bardzo ważne. Codzienne czytanie wielu takich samych tekstów wprowadza okropną rutynę, a ta przekłada się na jakość naszych nagrań. Zatem życzę sobie i innym, aby tak ekscytujące realizacje zdarzały się codziennie. Dla rozwoju nie tylko umiejętności lektorskich, ale też aktorskich, których czasami brakuje!